sobota, 12 kwietnia 2008

Gdy dzieje się coś ważnego, nikt o tym nie wie.

Nie pierwszy raz o tym myślę, że "przesypiamy" ważne momenty naszego życia. Łatwo o chwilę zadumy, gdy rodzi nam się dziecko, bo to przecież oczywiste, że to ważny moment i czas naszego życia. Jednocześnie jest tak, że nasze życie zmienia tor, nabiera rozpędu, albo hamuje, a my przekonani że nic się ważnego nie dzieje, spokojnie patrzymy na kolejne dni. Taka jest natura zmian i nie jest moją intencją tutaj apelować, byśmy dzień po dniu robili rachunek sumienia i "na siłę" doszukiwali się w życiu oznak nowości.

Wróciłem do tej refleksji dzisiaj, właściwie bez powodu. A precyzyjniej powód był, tyle jego przyczyna pojawiła się od tak.
Otóż uświadomiłem sobie, że najważniejsze momenty mojego życia nastąpiły z końcem maja i początkiem czerwca 1989 roku.

Co się wówczas dzieje?
1. zdycha socjalizm. Mamy wybory, komuniści oddają władzę, ich system rozpieprza się dokumentnie, sami tracą wiarę, że mogą się jeszcze uratować. W Rosji pieriestrojka, scenariusz ataku Układu Warszawskiego nie jest już aktualny. Mój kraj rozpoczyna swoją wielką zmianę. Pietrzak nie ma już powodu śpiewać "żeby Polska była Polską" (inna rzecz jest taka, że on jeszcze będzie później to śpiewał, ale nie jest jedynym, który dał się uwieść kaczorom i wciąż widzi we wszystkim układ). Polska staje się niepodległa, kilka/kilkanaście lat później będziemy w NATO, w UE, nie będziemy pokazywać paszportów jadąc na narty w Alpy.
A jeszcze jedno: zaczynają wydawać Gazetę Wyborczą - to dla mnie b. ważne.

2. skutecznie zdaję do ogólniaka, dostaję się do klasy, gdzie poznaję moją przyszłą żoną i ludzi, którzy do dziś pozostają najważniejszymi postaciami mojego życia. Przez kolejne 4 lata ogólniaka staję się tym, kim jestem dzisiaj.

Przez kilka tygodni 1989 roku dokonuję się zmiany, które ważą na moim losie do dziś.
Czy czeka mnie jeszcze kiedyś podobna zmiana?
A może ona już nastąpiła, tyle że jeszcze tego nie widzę?

Brak komentarzy: